Kochamy zwierzaki i chcemy podzielić się z Wami wyjątkowymi opowieściami o naszych psach, które towarzyszą nam na co dzień. Każdy z tych czworonogów ma swoją unikalną historię i odgrywa ważną rolę w naszych rodzinach. Z ogromną przyjemnością opowiemy Wam, jak nasi pupile wpływają na nasze życie, zarówno zawodowe, jak i prywatne, oraz jakie korzyści niesie za sobą posiadanie psa. Zapraszamy do lektury i poznania niezwykłych przygód naszych najlepszych przyjaciół!
Spis treści:
Psy pracowników Generali. Historie naszych czworonogów?
Moli, Molcia, Molinda…
Pixel – mały piesek i wielkie zmiany dla opiekunów
Mieczysław zwany Parówkożercą
Szaman – specjalista od aranżacji wnętrz
Majlo – prawdziwy miłośnik życia
Przeprowadzki? Dla Meridy to nie problem!
Energiczna Jura – miłośniczka wspinaczki
Flora, która stała się Fumą i odzyskała radość życia
Luna, specjalistka od zalegania na kanapie i uczestniczka służbowych zoomów
Klusek – puszysty, jak kluska na parze
Bunia – łagodna i spokojna niczym babcia
Roki – pies, który za smaczki zrobi wszystko
Syriusz – zmechacony życiem, niczym Syriusz Black
Beza – uroczy szczeniak i pełnoprawny członek rodziny
Kulka o imieniu Kulek – z górskiej miejscowości do stolicy
Kenzo – pies, który podróżował autobusem
Lola – autentyczne wsparcie dla syna ze spektrum autyzmu
Wrzosek – pies, który odczarował pesymizm Wichrowych Wzgórz
Pędzel – pies intensywnie podróżujący
Rosa – psina, która odczarowała piątek trzynastego!
Rufi – pół życia razem
Stefan, który został Stefanem po 3 dniach negocjacji
Rocky – pies, który każdemu potrafi poprawić humor
Suzi i Irma – maluchy uratowane z pseudo hodowli
Ciri – fantastyczna sunia, która podbiła serce „starego”
Erina – sunia, która pokonała swoje demony
Wspomnienie Dolara – psa, który zmienił życie swojego opiekuna na lepsze
Ubezpieczamy nasze psy w Generali
Moli, nasz ukochany pies, to owczarek australijski o urokliwym imieniu, które można łatwo zdrobnić na Molcia lub zgrubić do Molindy, gdy nie zachowuje się odpowiednio. Jest z nami już cztery lata, a czas z nią upłynął niesamowicie szybko. Przeprowadzka na wieś podczas pandemii pozwoliła nam lepiej poznać Moli, która stała się nie tylko towarzyszem, ale i wsparciem w trudnym czasie izolacji.
Moli przeszła trening w szkole Hoop Dog, gdzie nauczyła się być przyjazna dla ludzi i zwierząt, w tym naszych dwóch kotów – Tosi i Kisi. Kocha przeszkody z konkurencji agility oraz zabawę w przynoszenie piłki czy dysku. Potrafi nawet odbijać piłkę nożną głową! Może nie jest z niej Lewy, ale potrafi wbić głową bramkę.
Jej piękna sierść wymaga regularnej pielęgnacji, w tym wyczesywania i dbania o pazury oraz uszy. Dzięki podawaniu oleju z łososia, sierść Moli jest lśniąca i miękka. Mimo że Moli nie ma problemów zdrowotnych, wiemy, że zrobilibyśmy dla niej wszystko, gdyby zaszła taka potrzeba.
Obecność Moli sprawiła, że moje życie stało się pełniejsze. Regularne spacery z nią pozwalają mi poznawać okolicę, a jej towarzystwo działa kojąco i poprawia nastrój. To prawdziwa, odwzajemniona miłość, która dodaje energii i radości każdego dnia.
Opiekunka Moli - Kinga
Wyjątkowe imię tego malucha pochodzi od nazwy najmniejszego, jednokolorowego elementu obrazu cyfrowego. Dlaczego Pixel? Bo jest cały biały, a jego oczy i nos wyróżniają się na tym tle niczym czarne węgielki. Psiak wniósł mnóstwo pozytywnej energii do naszego domu. Dzięki niemu stałam się bardziej aktywna fizycznie, codziennie wychodzimy na długie spacery, niezależnie od pogody. Każdy dzień z Pixelem to nowa przygoda i wyzwanie. Chodziliśmy do psiego przedszkola, gdzie uczyliśmy się podstawowych komend. Teraz Pixel nie tylko siada, kładzie się i podaje łapy, ale także chodzi na dwóch łapach i robi piruety niczym baletnica.
Pixel jest maltańczykiem, co oznacza, że jego włosy wymagają codziennej pielęgnacji, by zapobiegać powstawaniu kołtunów. Wyczesuję go minimum dwa razy dziennie, a w deszczowe dni dodatkowo kąpię. Ważne jest również codzienne przemywanie oczu i higiena zębów, aby zapobiec osadzaniu się kamienia nazębnego. Maltańczyki są delikatne i często mają alergie pokarmowe, więc muszę pilnować jego diety, aby uniknąć problemów żołądkowych. Niestety, Pixel ma tendencję do zjadania wszystkiego z podłogi, więc dbam o czystość w domu.
Pixel dołączył do naszej rodziny niewiele ponad rok temu, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wprowadził do naszego domu ogrom energii i radości. Teraz spędzamy więcej czasu na świeżym powietrzu, dbamy o siebie i zwracamy większą uwagę na to, co jemy. Dzięki niemu mamy więcej siły na zabawę, a nasze samopoczucie zdecydowanie się poprawiło.
Opiekunka Pixela - Marta
Nasz stateczny i dobrze ułożony pies, nosi dumnie imię nadane przez „ciocie” z fundacji, gdzie go adoptowaliśmy. Był najstarszym rezydentem fundacji, a jego imię odzwierciedlało oryginalność i wyjątkowość tego czworonoga. Jest z nami już cztery lata, podczas których stał się integralną częścią naszej rodziny.
Mieczysław nie uczestniczył w specjalnych treningach, ale potrafi korzystać z każdej okazji do podkradania jedzenia, zwłaszcza parówek – w gabinecie weterynaryjnym zyskał przydomek „parowkożerca”. Zna jednak kilka ważnych komend, takich jak „stój” czy „zostaw”, które pomagają mu bezpiecznie eksplorować świat.
Jego piękna, puszysta sierść wymaga regularnej pielęgnacji. Mieczysław uwielbia wyczesywanie i zabiegi pielęgnacyjne, a widok grzebienia sprawia, że macha ogonem z radością. Z powodu problemów kardiologicznych musimy uważać na jego aktywność, ale nawet krótkie spacery dają mu wiele radości.
Obecność Mieczysława wprowadza do naszego domu radość i poczucie spełnienia. Jego poranne powitanie, pełne energii i miłości, sprawia, że każdy dzień zaczyna się po prostu dobrze. Potem jest spacerek, jedzonko, balkoning, zabawy, znowu spacerek… I niby wciąż to samo, a jednak każdego dnia inaczej. Ta odczuwalna, namacalna obecność, oddanie, tęsknota i ogrom radości, to coś czego nie dostaniesz od żadnej innej istoty. Najtrudniejsze chwile? Kiedy widzisz, że coś dolega Twojemu pupilowi, że czuje się źle i nie wiesz jak mu pomóc - bezsilność, to coś z czym trudno się pogodzić. Więc uruchamiasz się i działasz – weterynarz, badania, leki. Nie wyobrażam sobie życia bez niego – jego uśmiechu, trącania nosem i towarzystwa, które dodaje mi sił w trudnych chwilach. Mieczysław to nie tylko pies, to prawdziwy przyjaciel, członek rodziny i miłość w czystej postaci.
Opiekunka Mieczysława - Sylwia
Szaman, nasz adopcyjny owczarek szkocki długowłosy, pojawił się w naszym domu z gotowym imieniem. Jego poprzedni właściciel nie mógł się nim zajmować i od ponad roku Szaman jest członkiem naszej rodziny. Pies przeszedł szkolenie, choć mam wrażenie, że bardziej przydało się ono mnie niż jemu.
Jego piękna sierść wymaga regularnej pielęgnacji. Co trzy miesiące odwiedza groomera, a raz w tygodniu musi być dokładnie wyczesany. Codzienne mycie zębów nie należy do jego ulubionych zajęć, ale dzielnie to znosi. Ma również wrażliwy układ pokarmowy, co wiąże się z częstymi wizytami u weterynarza i koniecznością stałego monitorowania jego diety.
Szaman jest nieodłączną częścią naszego życia. Jego radosne powitania, gdy wracam do domu, i codzienne spacery, które wymuszają aktywność fizyczną, są teraz stałym elementem mojej rutyny. Uwielbia być tulony i głaskany, co sprawia mi ogromną radość i działa uspokajająco. Choć zmienił porządek w nieporządek i przearanżował salon, nadając nowy look dywanowi, nie wyobrażam sobie domu bez niego. Szaman wnosi do naszego życia mnóstwo radości i miłości.
Opiekunka Szamana - Inga
Majlo, nasz uroczy Cocker Spaniel Angielski, nosi swoje imię na cześć polskiego muzyka MaJLo, autora utworu „Another Day”. Jest z nami od trzech lat, zapełniając pustkę po swoim poprzedniku, który towarzyszył nam przez 15 lat. Majlo to pies pełen energii, który uwielbia ruch i sprawił, że sama stałam się bardziej aktywna.
Majlo towarzyski pies, który uwielbia kontakt z ludźmi. Spędzamy razem mnóstwo czasu, spacerując, biegając, pływając i podróżując. Majlo kocha zarówno morze, jak i góry. Choć nie uczęszczaliśmy na profesjonalne treningi, nauczyłam go podstawowych komend jak „siad”, „łapa”, „leżeć” czy „na miejsce”. Potrafi również samodzielnie wskoczyć na stół i zjeść pozostawione na nim smakołyki, ale tego nauczył się sam.
Jako długowłosy pies wymaga codziennego wyczesywania oraz regularnej pielęgnacji u zaprzyjaźnionego groomera. Jego obwisłe uszy potrzebują szczególnej uwagi, by utrzymać je w zdrowiu. Na szczęście Majlo cieszy się pełnym zdrowiem i wnosi do naszego życia mnóstwo radości.
Nie wyobrażam sobie życia bez Majlo. Odkąd pamiętam, zawsze towarzyszył mi pies, i teraz nie potrafię sobie wyobrazić, jak wyglądałoby życie bez tego wiernego przyjaciela przy boku.
Opiekunka Majlo - Kamila
Merida, nasza wierna towarzyszka, to mieszaniec setera i owczarka, a jej imię zostało wybrane przez moją córkę ze względu na kolor sierści. Przez osiem lat przeżyła z nami trzy przeprowadzki, zawsze zachowując swoją dzielność i cierpliwość. Zmiana miejsca nigdy nie była problemem, bo dla niej najważniejsze jest, aby być z nami – swoją rodziną.
Choć Merida nie zna sztuczek, uwielbia biegać za piłką i spać w zabawnych pozach. Jej codzienna pielęgnacja ogranicza się do regularnego czesania, a poza tym nie wymaga specjalnej opieki medycznej, jedynie standardowej profilaktyki, takiej jak szczepienia.
Merida jest integralną częścią naszej rodziny. Uwielbiamy wspólne spacery i zabawy, a nasze dzieci kochają ją, bawią się z nią i wylegują się razem na kanapie. Nie wyobrażamy sobie życia bez niej – jest naszą radosną i kochaną towarzyszką.
Opiekunka Meridy - Józefina
Jura, moja energiczna towarzyszka, to cocker spaniel angielski, a jej imię wywodzi się od mojego ukochanego miejsca wspinaczkowego – Jury. Jest z nami od listopada 2022 roku, a jej obecność wywróciła nasze życie do góry nogami. Jura wita każdy poranek z uśmiechem i radością, wypełniając nasze dni ruchem i aktywnością. Dzięki niej odzyskałam formę i zyskałam nowych przyjaciół na miejskich spacerach.
Jura jest doskonałym tropowcem, regularnie uczęszcza na zajęcia z tropienia, przygotowując się do pierwszych zawodów. Uwielbia wodę i górskie wycieczki, gdzie żadne wzniesienie nie jest dla niej wyzwaniem. Pomimo swoich energicznych przygód, wymaga regularnej pielęgnacji, w tym groomingu co pięć tygodni i częstego czesania, aby utrzymać swoją piękną szatę w idealnym stanie.
Jura przyjmuje leki na niedoczynność tarczycy i enzymy wspomagające trzustkę. Jest psem z adopcji, a mój dom jest jej trzecim z kolei, co najprawdopodobniej spowodowało u niej stany lękowe. Jednak dzięki naszej pracy i leczeniu widzimy już poprawę!
Jura to pies-cień, potrzebujący uwagi człowieka, ale odwdzięczający się niesamowitą miłością i radością. Jej obecność to prawdziwy booster energii dla mnie – wróciłam do biegania i aktywności na świeżym powietrzu. Dzięki niej zniknęły godziny spędzane przed ekranem, a nasze życie stało się pełne ruchu i pozytywnej energii. To moja codzienna dawka dopaminy w zdrowym wydaniu.
Opiekunka Jury - Katarzyna
Zastanawiasz się nad adopcją psa? Sprawdź, co powinieneś wiedzieć.
Fuma, nasza urocza adoptowana suczka, pierwotnie miała na imię Flora. Postanowiliśmy zmienić jej imię, pozostawiając tylko pierwszą literę, a w rodzinnym głosowaniu wygrała Fuma, inspirowana Fumami Turystycznymi z książek Macieja Wojtyszki. Co zabawne, Fuma cierpi na chorobę lokomocyjną, więc podróże nie należą do jej ulubionych aktywności, choć w nowych miejscach radzi sobie świetnie.
Adoptowaliśmy ją w maju 2019 roku z Palucha, gdy miała około 1,5 roku. Była pełna strachu i niepewności, bała się innych psów i miała trudności z chodzeniem po schodach oraz nie znała windy. Dziś ma swoją "paczkę" psich znajomych, z którymi codziennie rano spaceruje, choć nadal podchodzi z rezerwą do nowych sytuacji. Nie uczyliśmy jej sztuczek, skupiliśmy się na socjalizacji pod okiem behawiorysty, uczestnicząc w spacerach socjalizacyjnych.
Pielęgnacja Fumy jest prosta – jej gładka sierść nie wymaga wiele uwagi, a o pazury dba samodzielnie. Fuma nie lubi wody i od kąpieli po przybyciu ze schroniska unika łazienki. Opieka zdrowotna ogranicza się do profilaktyki, choć wizyty u weterynarza i przyjmowanie leków są dla niej dużym stresem. Na początku miała też sensacje żołądkowe, nie potrafiąc oprzeć się znalezionym resztkom jedzenia.
Fuma znacząco wpłynęła na nasze życie. Musieliśmy dostosować się do jej potrzeb, być bardziej uważni i cierpliwi. Na początku była wymagającym domownikiem, załatwiała się w domu z powodu stresu na spacerach i gryzła kapcie oraz poduszki, gdy zostawała sama. Teraz, oprócz psiej miłości, cieszymy się, że daliśmy jej nie tylko dach nad głową i pełną miskę, ale także szczęśliwe życie.
Opiekunka Fumy - Aleksandra
Luna, nasza ukochana suczka, zawdzięcza swoje imię mojej córce, która jest jej pomysłodawcą i właścicielem. Jesteśmy razem od dziewięciu lat, a w tym czasie pożegnaliśmy nasze dwa pozostałe psy, Bazylę i Sonię. Luna nie uczestniczyła w żadnych treningach, ale umie całymi dniami leżeć na plecach i lubi brać udział w moich służbowych spotkaniach. Ponadto uwielbia żeglować, co zawsze sprawia jej ogromną radość.
Jej pielęgnacja wymaga regularnego strzyżenia i czesania. Niestety, Luna ma silną alergię na szczepienia, zwłaszcza na szczepionkę przeciw wściekliźnie. Kiedy zbliża się termin szczepienia, potrzebuje leków antyalergicznych, które ją usypiają, przez co jest wtedy bardzo ospała.
Nie wyobrażam sobie życia bez Luny. Jest cząstką mnie i wniosła do naszego domu mnóstwo radości oraz miłości.
Opiekunka Luny - Dorota
Mój piesek nazywa się Klusek! To imię wzięło się od jego najbardziej puszystej sierści z rodzeństwa. Klusek jest ze mną prawie 2,5 roku, w tym czasie bardzo się poznaliśmy i nauczyliśmy wiele o sobie. Najtrudniejsze było przebrnięcie przez okres mat w domu i naukę higieny na dworze, ale teraz spędzamy razem dużo czasu i świetnie się rozumiemy.
Klusek zna podstawowe sztuczki, takie jak leżeć, łapa, piątka i siad. Wszystkiego nauczył się w domu przy dużej ilości smaczków. Choć nie wymaga specjalnej pielęgnacji, trzeba go często wyczesywać i raz na kwartał zabierać do groomera na małe podcięcie sierści.
Klusek jest zdrowy, co jest dużym szczęściem. Wakacje i weekendy planujemy tak, aby Klusek miał jak najwięcej spacerów i zabawy. Bardzo dbamy o to, by miał aktywne i radosne życie.
Opiekunka Kluska - Aleksandra
Bunia, nasza czteroletnia suczka, zyskała swoje imię dzięki wrodzonej łagodności i spokojowi, które kojarzą się z tym miłym określeniem na babcię. Jesteśmy razem już od czterech lat. Zawsze marzyliśmy o psie, ale obawialiśmy się, że nie będziemy mieć wystarczająco czasu na opiekę. Jednak pandemia Covid-19 sprawiła, że postanowiliśmy spróbować. Bunię wzięliśmy z fundacji Judytowo, gdy miała pięć miesięcy. Początkowo była bardzo zamkniętym w sobie psiakiem, ale dzięki naszej miłości otworzyła się na nas, na inne psy i teraz opiekuje się naszą dwuletnią córką.
Bunia jest psem wolnym, który chodzi bez smyczy. Mój mąż poświęcił jej dużo uwagi, ucząc ją reagowania na nasze komunikaty. Jej posłuszeństwo zdecydowanie robi wrażenie – wszyscy dziwią się, jak dobrze reaguje na nasze polecenia. Co półtora miesiąca zabieramy ją do groomera na serię zabiegów pielęgnacyjnych, aby zapewnić jej optymalny komfort.
Na szczęście Bunia jest zdrowym kundlem, ale dbamy o regularne badania. Jest integralną częścią naszego życia, towarzyszy nam praktycznie w każdych wakacjach. Rok temu podróżowała z nami samochodem do Chorwacji, zwiedzając Zadar, Dubrovnik i inne mniejsze miejscowości. Chodzi też ze mną do pracy, a w Generali jest mile widziana. Bunia uwielbia tam przychodzić i spędzać z nami czas.
Opiekunka Buni - Karina
Mój piesek nazywa się Roki. Imię dla niego wybrał mój syn, zainspirowany ulubionym bohaterem z bajki „Psi Patrol”. Roki dołączył do nas w sierpniu 2023 roku i od pierwszych chwil dzieci traktowały go jak członka rodziny, nazywając go swoim młodszym braciszkiem. Musieliśmy wprowadzić w nasze życie dodatkowy czas na spacery, przytulanki i pielęgnację. Roki szybko dostosował się do naszego rytmu dnia, a w weekendy budzi mnie całusami już o 6 rano na spacer. W aucie pojawił się dodatkowy fotelik, bo przecież Roki musi podróżować bezpiecznie.
Nasz pies zna kilka sztuczek, których nauczyliśmy go sami. Za smaczki zrobiłby wszystko – obecnie podaje łapkę, siada na komendę, prosi o smakołyki, robi slalom wokół nóg, kładzie się i przybija piątkę.
Roki wymaga regularnej pielęgnacji – codziennie musi być wyczesany specjalnym grzebieniem, raz w tygodniu kąpany i odżywiany, a raz na dwa miesiące odwiedza groomera, aby obciąć włos i paznokcie. Ma dłuższy, biały włos, który wymaga mycia łap po każdym spacerze w deszczowy dzień. Dba również o oczy, przemywając je solą fizjologiczną, i je karmę hipoalergiczną, by zapobiec alergii pokarmowej. Weterynarz na pierwszej wizycie stwierdził u Rokiego wadę zgryzu, ale na szczęście nie powoduje to żadnych problemów zdrowotnych.
Roki zawsze cieszy się, gdy wracam do domu, okazując swoje ogromne przywiązanie. Nie wyobrażam sobie życia bez niego – jest integralną częścią naszej rodziny. Dzieci uczą się odpowiedzialności, opiekując się Rokim, który towarzyszy nam w każdej wycieczce. Roki jest nie tylko naszym psem, ale także ważnym członkiem naszej rodziny, którego straty nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Opiekunka Rokiego - Małgorzata
Syriusz, nasz adoptowany pies, zawdzięcza swoje imię bohaterowi z serii książek „Harry Potter” – Syriuszowi Blackowi. Wyglądem przypomina właśnie zmechaconego życiem Syriusza, a dodatkowo Syriusz to najjaśniejsza gwiazda nocnego nieba w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa.
Syriusz jest z nami od połowy lutego tego roku. Adoptowaliśmy go z fundacji, przejeżdżając po niego pół Polski. To nasz drugi pies, a wprowadzenie go do domu wymagało sprawdzenia reakcji naszej Azzie, jego nowej psiej towarzyszki. Mimo że Syriusz jest z nami krótko, szybko się zaaklimatyzował, a wspólne spacery i popołudniowe drzemki z Azzie świadczą o ich rosnącej przyjaźni.
Niestety, Syriusz podczas swego intensywnego życia doświadczył wiele bólu i cierpienia. Wędrówka przez Kazachski Step zakończyła się złamaniem przedniej, lewej łapy, która nie została odpowiednio złożona, co doprowadziło do poważnej deformacji. Nikt nie chciał go adoptować, aż w końcu trafił do nas, po długim oczekiwaniu na dom. Przez złamaną łapę Syriuszowi ograniczano ruch, co spowodowało nadwagę, pogarszającą stan jego kończyny.
Pod naszą opieką Syriusz ma sporo spacerów, a także masaże łapy i rehabilitację na bieżni wodnej. Najważniejsze jest teraz uzyskanie opinii weterynarza ortopedy w sprawie ewentualnej operacji. Koszty leczenia mogą sięgać od 10 do 15 tysięcy złotych.
W porównaniu do energicznej Azzie, Syriusz wymaga więcej zrozumienia i cierpliwości. Jest lękliwy, z pewnością doświadczył przemocy i potrzebuje spokojnego podejścia. Mimo to rozkochał w sobie zarówno mnie, jak i mojego męża, stając się naszym ukochanym pupilem. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego!
Opiekunka Syriusza - Paulina
Beza, nasza urocza suczka, miała początkowo nazywać się Mia, ale kiedy ją zobaczyliśmy, od razu wiedzieliśmy, że Beza pasuje do niej idealnie. Beza jest z nami trochę ponad pół roku, a jej obecność zmieniła nasze życie – systematycznie chodzimy na spacery, co wprowadziło nowy rytm do naszego dnia.
Beza jest jeszcze szczeniakiem, więc nie przeszła żadnych treningów, ale regularnie odwiedza fryzjera, aby utrzymać swoją piękną sierść w doskonałym stanie. Nasza córka Julka bardzo marzyła o piesku, a za wygranie zawodów w BJJ zrobiliśmy jej niespodziankę – zdobyła złoty medal i nowego przyjaciela. Beza zasypia z dziećmi, a rano budzi nas całusami, dając jeszcze więcej radości i miłości.
Fajnie, że dzieci mogą się wychowywać z pieskiem, ponieważ wiemy, że ma to dobroczynny wpływ – uczy odpowiedzialności, jest pocieszeniem i wsparciem, a także pozytywnie wpływa na ich rozwój i charakter w dorosłym życiu. Beza to nie tylko pies, to pełnoprawny członek naszej rodziny, który wnosi do naszego domu mnóstwo ciepła i szczęścia.
Opiekunka Bezy - Sandra
Mój pies to Kulek. Skąd wzięło się to imię? Nasza wspólna historia zaczęła się na wakacjach, w górach. Codziennie pod naszą posesję podchodziła piękna, biała kulka. Bawiliśmy się z nią, głaskaliśmy i mówiliśmy „jaka piękna kuleczka”. Czuliśmy, że ta okrągła istota powinna wrócić z nami do Warszawy. Nazwa „kulka” podobała nam się najbardziej, więc dostosowaliśmy ją do płci – i tak został Kulkiem.
Kulek jest z nami od prawie czterech lat. Dzięki niemu poznaliśmy kilkoro fajnych sąsiadów, którzy także mają zwierzęta. Wspólne spacery stały się okazją do rozmów nie tylko o zwierzętach, ale także o wielu ciekawych rzeczach. Kulek nie brał udziału w treningach, sam uczyłem go komend. Jest tak pojętny, że w jeden wieczór nauczył się: daj łapę, daj drugą łapę, daj głos i połóż się. Jego sposób wykonywania komend jest zabawny – szybko zabiera łapę, wiedząc, że każda wykonana komenda jest nagradzana smaczkiem.
Kulek jest włochaty, ma miękką, białą, podłużną sierść, więc musi być regularnie czesany, ale nie wymaga kosztownych zabiegów pielęgnacyjnych. Oczywiście dbamy o regularne wizyty u weterynarza, obowiązkowe szczepienia i badania profilaktyczne.
Nasz czworonożny przyjaciel wprowadził jeszcze więcej czułości i miłości do naszego domu. Dbanie o niego nauczyło nas uważności i odpowiedzialności – Kulek nie powie nam przecież, że coś mu doskwiera, a jego potrzeby są ważniejsze od naszego „nie chce mi się rano wstać z łóżka”. Nie wyobrażamy sobie życia bez Kulka. Jest częścią naszej rodziny!
Opiekunka Kulka - Aleksandra
Pamiętaj, aby zachipować swojego psa. Dowiedz się, dlaczego warto.
Dlaczego Kenzo? Bo obydwoje z żoną lubimy Japonię! Historia Kenzo zaczęła się dwa miesiące przed naszym ślubem, kiedy to moja przyszła żona wracając autobusem z pracy, dostrzegła samotnego szczeniaka. Początkowo myślała, że to czyjś pies, ale na końcu trasy autobusu okazało się, że został porzucony. Nie wiedzieliśmy, czy będzie duży czy mały. Po wizycie u weterynarza dowiedzieliśmy się, że ma niecałe trzy tygodnie i jego szanse na przeżycie były niewielkie. Opiekowaliśmy się nim jak małym dzieckiem, karmiąc w nocy. Na szczęście, po kolejnych wizytach u weterynarza wszystko było w porządku, a Kenzo wyrósł na pięknego psa w typie Polskiego Owczarka Nizinnego.
Kenzo jest z nami od 13 lat – to całe jego życie. W tym czasie pojawili się nowi członkowie rodziny: dwoje dzieci, królik Teddy oraz dwa koty. Kenzo, mimo swojego wieku, ma się dobrze. Zna podstawowe sztuczki, takie jak warowanie, podawanie łapy, turlanie się i udawanie zdechłego psa, choć te ostatnie już rzadko ćwiczy ze względu na wiek.
Jego włosy łatwo się plączą, więc regularnie odwiedzamy groomera. Kiedyś próbowałem go sam ostrzyc, ale maszynka ledwo dawała radę, a cały dom był we włosach – uznałem wówczas, że jednak wydatek na groomera nie jest taki duży. Kenzo bierze regularnie tabletki na stawy, a gdy nadwyręży się podczas aktywności – również tabletki przeciwbólowe. Mimo poważnego wieku wciąż myśli, że jest szczeniakiem i skacze beztrosko z kanapy, ignorując specjalne schodki.
Kenzo wprowadził mnóstwo miłości do naszego życia. Musimy dbać o niego bardziej, ponieważ nie potrafi powiedzieć, gdy coś mu dolega. Codzienne spacery to nasz obowiązek, niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy zmęczeni. Kenzo jest częścią naszej rodziny i nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Mamy nadzieję, że będzie z nami jak najdłużej – podobno najdłużej żyjący pies dożył 30 lat i tej myśli się trzymamy.
Opiekun Kenzo - Maciej
Lola jest z nami prawie 10 lat. Adoptowaliśmy ją ze schroniska na Paluchu, już jako Lolę. W tym czasie nasze dzieci dorosły, a ona wyrosła na dojrzałą psią damę, która… nadal zachowuje się jak szczeniak. Pomysł na psa był związany z niepełnosprawnością naszego syna ze spektrum autyzmu i to był strzał w dziesiątkę. Lola świetnie sprawdza się jako cierpliwy towarzysz Brunona i jest ogromną miłością naszej córki. Ja, początkowo sceptyczna, teraz nie wyobrażam sobie innego początku dnia niż spacer z Lolą. Psina jest również super kompanem na home office.
Po adopcji Loli uczestniczyliśmy w specjalnym szkoleniu, które było równie pouczające dla nas, jak i dla niej. Lola jest bardzo posłuszna i współpracująca. Jej najlepsza sztuczka? Bycie uroczą i sprzątanie wszystkich jadalnych okruchów po domownikach – tworzą idealny duet z odkurzaczem.
Nasza suczka potrzebuje regularnych wizyt u weterynarza. W kwestiach kosmetycznych konieczne jest codzienne szczotkowanie, ponieważ mimo średniej długości sierści gubi dużo podszerstka. Mieliśmy kilka przypadków problemów zdrowotnych, które wymagały dodatkowej opieki. Najpoważniejszy był ropień zęba,którego usunięcie wymagało zabiegu pod narkozą.
Nie wyobrażam sobie mojej rodziny bez Loli, ona chyba bez nas także. Jest bardzo opiekuńcza i cierpliwa, instynktownie skupia się na tym członku swojego „stada”, który jest w gorszej formie – chory albo smutny. Rodzinna anegdotą i równocześnie istotnym argumentem we wszelkich dyskusjach jest hasło: „mamo, nie mogę iść do szkoły, jestem tak chora, że pies mnie pilnuje!”
Opiekunka Loli - Danuta
Mój pies to Wrzosek, a w momentach wymagających powagi – Wrzosław. Nie, nie jest fioletowy! Wrzosy mogą być purpurowoczerwone, a sierść Wrzoska skąpana w promieniach słonecznych jest intensywnie ruda.
Wrzosek został adoptowany ze schroniska w Celestynowie w 2021 roku. Został przygarnięty jako wysoko lękowy pies, który bał się odgłosów wiatru, huku i różnych dźwięków dnia codziennego. Nadal pracujemy nad jego poczuciem komfortu, ale coraz częściej się „uśmiecha”, jeździ samochodem na wakacje i wchodzi do kawiarni. Dużo się bawi, ma dużo energii i zdecydowanie widać pozytywne zmiany w jego psychice.
Nie trenujemy Wrzoska sportowo, bo to za duże obciążenie dla jego psychiki, ale umie wszystkie „smaczkowe sztuczki” – siad, leż, podaj łapę i obrót. Łapa często jest podawana „na zapas”, gdy tylko na stół trafi jakieś pachnące jedzenie – a nóż widelec uda się coś uzyskać, prawda?
Wrzosek wymaga suplementowania tyroksyny – ma chorą tarczycę. Zdiagnozowanie tego problemu i wdrożenie odpowiedniego leczenia pomogło pieskowi odzyskać dobry apetyt i chęć do życia.
Kontakt z takim wymagającym psem, szybko i skutecznie oducza wielu egoistycznych zachowań. Trzeba być odpowiedzialnym, uważnym, troskliwym i podporządkować pupilowi wiele codziennych decyzji i wydarzeń, tj. wyjścia czy wyjazdy – wszystko po to, by psi towarzysz mógł być odpowiednio zaopiekowany. To jedyny w swoim rodzaju trening empatii i wrażliwości na drugą istotę, który rzutuje pozytywnie na relacje międzyludzkie.
Opiekunka Wrzoska - Ann
Pędzel jest z nami 2,5 roku, ma około 7 lat i adoptowaliśmy go ze schroniska już jako Pędzla. Swoje imię zawdzięcza najprawdopodobniej białej końcówce ogona, która wygląda jak pędzel zanurzony w farbie.
Zanim zdecydowaliśmy się na psa, wszyscy w otoczeniu mówili, że to negatywnie wpłynie na nasz styl życia. Lubimy dużo podróżować, a ja ciągle słyszałem, że pies w podróży to kłopot – a to z noclegiem, a to z transportem. Okazało się, że… to nieprawda! Odkąd Pędzel jest z nami, przejechaliśmy razem około 50 000 km. Pies był z nami m.in. w Rumunii i Grecji, zjechał całe Włochy, a w Polsce poznał Mazury, Bałtyk, Beskid Żywiecki i Bieszczady (skąd pochodzi). Póki co jeszcze nie leciał samolotem, bo zgodnie z przepisami do kabiny można zabrać psa do 10 kg – na lot w luku nie możemy się zdecydować, raczej by mu się to nie podobało.
Pędzel umie chodzić na smyczy, reaguje na przywołanie, robi siad, potrafi dać głos. Opanował więc podstawy. Poza tym jest mistrzem ganiania kamyków. Uwielbia to robić na kamienistych plażach, choć w parku czy na osiedlowym wybiegu też jest ok. Zimą, gdy spadnie śnieg, kamienie chętnie zamienia na kule śnieżne. Oczywiście zabawa polega na gonieniu kamyka – kamyków się nie przynosi, to nie patyki.
Specjalne zabiegi pielęgnacyjne? Do najważniejszych należy… głaskanie, minimum 5 razy dziennie oraz wieczorne przytulanie. Jakiś czas temu Pędzel zjadł igłę do szycia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, choć prześwietlenie wykazało, że w młodości zanim do nas trafił, został postrzelony śrutem myśliwskim. Lekarz uznał, że nie jest konieczny zabieg usunięcia tego elementu. Poza tym Pędzel jest zdrowy i obecnie nie wymaga żadnego leczenia.
Pies to chodząca radość, to zabawa w parku, to dodatkowy „grzejnik” w zimowy wieczór. To jedyny domownik, który zawsze, bezwarunkowo wita Cię, gdy wracasz do domu.
Opiekun Pędzla - Paweł
Rosa jest niezwykle wrażliwą i delikatną psinką o charakterystycznym umaszczeniu blue roan, czyli czarna z białym przesianiem, które może się kojarzyć z poranną rosą. 13 maja 2024 r. minęły nam wspólne dwa lata razem. Byłam przesądna i zawsze obawiałam się piątku trzynastego, ale Rosa pojawiła się w naszym domu właśnie w piątek trzynastego, odczarowując tę datę. Trafiła do nas z Ukrainy, po wybuchu wojny. Miała stresujące „dzieciństwo”, co przełożyło się na jej lękliwość, ale w ciągu dwóch wspólnych lat wiele się zmieniło i dziś jest radosnym cocker spanielem.
Trenujemy z Rosą nosework. Psina uwielbia interaktywne gry i kulę węchową. Jako cocker spaniel angielski wymaga regularnej pielęgnacji sierści przez groomera (średnio co 10 tygodni). Konieczne jest jej trymowanie, by utrzymać szatę w dobrej kondycji – niewiele osób wie, że długa sierść chroni psa przed przegrzaniem. Dużą uwagę przywiązujemy również do higieny charakterystycznych długich uszek naszego spaniela angielskiego. Rosa była niejadkiem, przez co bardzo długo szukałam odpowiedniej diety. Ma wrażliwy układ pokarmowy, wymagający niskotłuszczowej diety.
Kocham psy i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Chętnie miałabym ich więcej. W moim życiu było już kilka ogonków i każdy z nich był cząstką mojego życia, kimś bardzo ważnym i kochanym. Rosa przyniosła mi ogromne ukojenie po stracie poprzedniej suni. Jest psem absolutnie wyjątkowym, delikatnym, pełnym miłości i gotowości do przytulasków. Kocham ją bardzo!
Opiekunka Rosy - Karolina
Rufi jest ze mną od ponad 12 lat. Jego imię to zdrobnienie od Rufusa, ulubionego bohatera bajki „Przygody Mikołajka”. Zresztą, gdy Rufi nabroi, jest nazywany właśnie Rufusem. Pies pojawił się w domu, gdy byłam nastolatką. Wspólne dorastanie to mnóstwo wspomnień związanych choćby z psim obozem i treningami, nauką siadania, leżenia, podskakiwania i podawania łapki. W ciągu tych 12 lat dorosłam, zmieniałam pracę i poznałam aktualnego narzeczonego, którego mój pies pokochał całym sercem.Rufi stał się pieskiem emerytem, który z reguły sztuczki wykonuje tylko za smaczki.
Oczywiście oprócz smaczków, Rufi potrzebuje do szczęścia rozścielonego łóżka, w którym kocha spać. A tak na poważnie – jest pieskiem, który cierpi na alergie, więc trzeba mieć na uwadze jego potrzeby żywieniowe. Bardzo ważna jest również kwestia szamponów i kosmetyków, które należy dobierać w taki sposób, aby nie dostał uczulenia. Choroby wymagające interwencji weterynarza na szczęście zdarzają się sporadycznie. Dodatkowo jest to pies z włosiem – strzygę go, żeby nie zarósł.
Nie wyobrażam sobie życia bez mojego psa! Wiele czasu poświęciłam na nauczenie go rozmaitych sztuczek, ale zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to on wiele nauczył mnie – od bezwarunkowej miłości do empatii do każdego stworzenia. Dzięki Rufiemu stałam się lepszym człowiekiem.
Opiekunka Rufiego - Anna
Stefan jest z nami od 12 lat i w tym czasie nasza rodzina powiększyła się o kolejnych członków. Tym co się nie zmieniło jest miłość do Stefana i sposób, w jaki ten pies kocha wszystkich domowników. Dlaczego Stefan? Po trzech dniach intensywnych negocjacji nad jego imieniem, bliska nam osoba zirytowana przedłużających się procesem wyboru imienia, powiedziała: "Jezu, nazwijcie go Stefan" i tak zostało.
Stefan ma wrażliwy brzuszek i chorą trzustkę, dlatego nie może jeść niczego, co zawiera więcej niż 10% tłuszczu. Jako rudy pies ma delikatną skórę. Jest również uczulony na wszystko poza roztoczami. Stefan to nasze pierwsze „dziecko” i zdecydowanie zmienił nasze dotychczasowe, szalone życie. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego!
Opiekunka Stefana - Katarzyna
Rocky pojawił się w naszym życiu około rok temu. Zanim do nas trafił, przez kilka miesięcy błąkał się po działkach razem z rodzeństwem, gdzie nie był mile widziany. Na początku bał się ludzi, prawdopodobnie musiał zostać skrzywdzony, na co wskazuje blizna na jego pyszczku. Jednak dość szybko udało nam się odbudować jego zaufanie do ludzi.
Obecnie Rocky to największy przytulas, który mógłby cały dzień leżeć i domagać się głaskania. Za swoje ulubione smakołyki jest gotów zrobić absolutnie wszystko, nawet najtrudniejsze sztuczki. Mimo trudnej przeszłości, Rocky nieustannie zaskakuje nas swoją cierpliwością i ogromną empatią. W domu mieszka ze swoim młodszym, kocim bratem. Choć na początku nie pałali do siebie wielką miłością, teraz są nierozłączni.
Rocky może spożywać tylko hipoalergiczną karmę, ponieważ wiele rzeczy go uczula. On jednak zupełnie się tym nie przejmuje i najchętniej zjadłby wszystko, co znajdzie się w zasięgu jego wzroku.
Rocky uwielbia odwiedzać biuro Generali, gdzie czeka na niego mnóstwo cioć i wujków gotowych do głaskania. Po przekroczeniu drzwi biura, z entuzjazmem ciągnie do mojego stanowiska, by jak najszybciej wszystkich spotkać i się przywitać. Jestem ogromnie z niego dumna, że udało mu się tak otworzyć i na nowo zaufać ludziom. Rocky zdecydowanie zmienił moje życie na lepsze, wypełniając je bezwarunkową miłością.
Opiekunka Rockyego - Wiktoria
W grudniu 2023 roku 35 piesków rasy Hawańczyk z pseudo hodowli trafiło do schroniska na tydzień przed świętami. To była szybka akcja szukania domów dla piesków i dwa z nich, Suzi i Irma trafiły pod mój dach. Dwa przerażone i cudne stworzonka przyjechały do nas 20 grudnia 2023 roku – zabiedzone, głodne, chore, brudne i bardzo lękliwe. Serce krajało się na ich widok! Wspólne początki były naprawdę trudne i stresujące dla wszystkich domowników. Nieprzespane noce, zniszczone listwy podłogowe, zasikana kanapa… Po miesiącu frustracji odpuściliśmy i wyluzowaliśmy. Skupiliśmy się na rutynie dnia codziennego i spokojnym oswajaniu z różnymi bodźcami – na spokojnie, nie za dużo i nie na raz. To dało bardzo zadowalające efekty.
Wystarczyło 2,5 miesiąca, by te maluchy zadomowiły się i poczuły się z nami bezpiecznie. Jesteśmy na etapie nauki podstawowych komend, trening posłuszeństwa przed nami, a potem pewnie będziemy uczyć psiaki jakiś sztuczek. Suzi i Irma wymagają regularnej pielęgnacji włosów i stosowania specjalnej karmy, która jest bezpieczna dla ich wrażliwych jelit.
Psiutki wywróciły nasz dom do góry nogami. Szybko trzeba było go dostosować do ich potrzeb i usunąć wszystko, co mogłyby zniszczyć i co mogłoby im zagrażać. Zwinęliśmy więc dywany, pochowaliśmy bibeloty, nauczyliśmy się chować kapcie, skarpetki, ścierki kuchenne… Zaakceptowałam też dużo częstsze sprzątanie, które daje krótkotrwałe efekty. Plusy? Jest ich cała masa! Moje dzieci uwielbiają Suzi i Irinę, ja mam towarzyszki do codziennych spacerów, a ostatnio okazało się, że także do prac w ogrodzie – uwielbiają kopać w ziemi. Ciągle jeszcze uczymy się siebie, ale już absolutnie nie wyobrażamy sobie życia bez tych szkrabów.
Moja sunia to biały owczarek szwajcarski, który wabi się Ciri. To imię córki białego wilka z Wiedźmina, którego fanami jesteśmy wraz z żoną. Ciri jest z nami prawie dwa lata i chyba nie sposób wymienić wszystkich zmian, które wprowadziła do naszego życia. Począwszy od częstszych spacerów, tych wściekle rano, jak i tych bardzo późnym wieczorem, przez poznawanie ogromnej liczby innych właścicieli psów, których spotykamy na spacerach, aż po konieczność dostosowania się do potrzeb fizycznych jak i psychicznych pieska. Ciri zdecydowanie poszerzyła nasze horyzonty i skłoniła do pogłębiania wiedzy na temat zdrowia, żywienia i aktywności.
Ciri jest dużą psiną, dysponującą dużą siłą i napędem na cztery łapy, który umożliwia jej… przeciągnięcie przez pole nieprzygotowanego na to człowieka, ważącego 80 kg. Właśnie dlatego ogromną wagę przywiązujemy do psich szkoleń, podczas których Ciri zwiększa m.in. pewność siebie w obecności innych psiaków i uczy się rezygnowania z interakcji z nimi. Zna również szereg podstawowych komend i sztuczek, które tym chętniej wykonuje, im smaczniejsze jedzenie mamy w ręku.
Ciri od urodzenia zmaga się z problemami jelitowymi i częstymi biegunkami. W drugim roku życia zmagała się z zapaleniem macicy i cystą na jajniku, co wymagało przeprowadzania na cito kastracji. Aktualnie przechodzi na karmę specjalistyczną, która ma pomóc w odbudowie flory bakteryjnej jelit i pozwolić na powrót do standardowego żywienia.
Znacie memy o „starym, który nie chciał psa”, po czym ten „stary” jest totalnie zakochany w pupilu? To właśnie ja! Kiedyś nie wyobrażałem sobie psa w naszym domu, a teraz nie wyobrażam sobie naszego domu bez tego białego demona.
Opiekun Ciri - Krzysztof
Moja sunia nazywa się Erina. Imię jest uproszczeniem imienia Eowina, bohaterki dwóch filmów z trylogii „Władcy Pierścieni”. Pomysł narodził się w chwili, kiedy fundacja przywiozła nam przepiękną sunię w typie owczarka niemieckiego, która bała się własnego cienia i każdego ruchu człowieka. Wiedziałam, że to będzie długa walka z demonami z jej przeszłości. Eowina w świecie Tolkiena była odważna i dzięki odwadze potrafiła zwyciężyć silniejszego przeciwnika – nasza Erina też musiała podjąć taką walkę.
Erina jest z nami ponad 5 lat. Nauczyła nas cierpliwości i ufania własnym instynktom. Pierwszy tydzień nie wychodziła z łazienki, dziś śpi z nami w łóżku. W dalszym ciągu nie jest w stanie wyjść na spacer, przeraźliwie boi się smyczy, szelek i obroży. Na szczęście mieszkamy na wsi i mamy dość duży ogródek, na którym może się wybiegać.
Erina pokazała mi, że nie ma rzeczy niemożliwych i że cuda zdarzają się w zwykłych domach, pod zwykłymi dachami. Znacie to hasło, że nie zmienisz świata dla wszystkich psów, ale jednemu psu możesz zmienić cały świat? Zmieniłam świat Eriny, a życia bez niej nawet nie będę próbowała sobie wyobrazić.
Opiekunką Eriny jest Agnieszka
Dolar, którego w schronisku nazwano Dolkiem, był moim wiernym towarzyszem przez 11 lat, zmieniając moje życie na wiele sposobów. Początkowo zmagał się z problemami z socjalizacją i lękiem separacyjnym, dlatego pracowaliśmy z trenerem. Później nauczył się wielu komend i biegał przy nodze, stając się bardziej pewnym siebie psem.
Od początku miał problemy z alergią, a z biegiem lat doszły kolejne schorzenia, w tym problemy z trzustką, wątrobą, sercem oraz problemy ortopedyczne. Jego stan zdrowia wymagał dużego nakładu finansowego oraz czasu, z uwagi na konieczność podawania leków, regularnych wizyt u weterynarzy i rehabilitacji z powodu schorzenia zwanego końskim ogonem.
Mimo tych wyzwań, Dolar wymusił na mnie aktywność fizyczną i zaangażowanie jako wolontariusza w schronisku. Dzięki niemu poznałam nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach i pogłębiłam swoją wiedzę na temat zachowania psów, ich potrzeb, zdrowia oraz opieki nad starszymi psami. Dolarek na zawsze pozostanie w moim sercu jako pies, który nie tylko zmienił moje życie, ale również nauczył mnie wiele o miłości i opiece nad zwierzętami.
Opiekunka Dolara - Violetta
W Generali zdajemy sobie sprawę, że odpowiedzialna miłość do psa wykracza poza codzienną troskę i zapewnienie mu schronienia. Obejmuje także dbałość o jego bezpieczeństwo i zdrowie, co często niesie za sobą nieprzewidziane koszty. Dlatego uważamy, że ubezpieczenie psa jest kluczowym elementem opieki, który pozwala zabezpieczyć się finansowo w przypadku nieoczekiwanych sytuacji.
Wypadki i nagłe choroby mogą spotkać każdego psa, niezależnie od jego wieku i stanu zdrowia. Ubezpieczenie kosztów leczenia psa może zapewnić zwrot wydatków na leczenie i wizyty u weterynarza. Dzięki temu, gdy nasz czworonóg niespodziewanie zachoruje lub ulegnie wypadkowi, nie musimy martwić się o koszty leczenia. W najtrudniejszych chwilach, gdy nie będzie już możliwe uratowanie życia psa, polisa może pokryć również koszty eutanazji i kremacji. To pozwala skupić się na pożegnaniu z przyjacielem, bez obaw o kwestie finansowe.
Rozumiemy również, że mimo najlepszych starań, psy czasem mogą wyrządzić szkody. Ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej może zabezpieczyć nas na wypadek szkód wyrządzonych przez psa osobom trzecim. Obejmuje to sytuacje, gdy pies kogoś pogryzie lub zniszczy czyjeś mienie. Taka polisa może ochronić przed nieoczekiwanymi kosztami i potencjalnymi roszczeniami odszkodowawczymi.
Jesteśmy przekonani, że ubezpieczenie psa w Generali to wyraz najwyższej troski o dobrostan naszych czworonożnych przyjaciół. Nasze polisy są kompleksowe i dopasowane do różnorodnych potrzeb, oferując wsparcie w nagłych sytuacjach, ochronę przed roszczeniami odszkodowawczymi oraz pomoc w trudnych momentach pożegnania z psem. Dzięki ubezpieczeniu możemy cieszyć się każdą chwilą spędzoną z pupilem, wiedząc, że jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni.
Poznaj warunki ubezpieczenia dla psa. Sprawdź naszą ofertę.
Czytaj także:
Ubezpieczenie psa – dlaczego warto ubezpieczyć czworonoga?
Niebezpieczne rasy psów – dla których ras psów szczególnie warto wykupić ubezpieczenie OC
Odpowiedzialność cywilna za szkodę wyrządzoną przez psa